Czas na kwas!
Zapraszamy na indywidualny kurs grafiki artystycznej.
Pamiętacie moją najmłodszą kursantkę, która uczęszczała na lekcje rysunku? Po latach, postanowiła nauczyć się prawdziwej grafiki warsztatowej. Muszę przyznać, że to wysoko postawiona poprzeczka!
Akwaforta/akwatinta – tak właśnie nazywa się technika, z którą się zmierzymy. Zdolności rysownicze bardzo pomogą, jednak bez wiedzy i umiejętności rzemieślniczych, rycina nie powstanie. Jest to najbardziej skomplikowana, znana nam technika graficzna druku wklęsłego. W ruch pójdą pilniki, rylce, kwas azotowy i farba drukarska. Zakładamy flanelowe koszule, zakasamy rękawy i zmierzamy do pracowni. Słowem, bierzemy ten temat na warsztat!
"I znowu te czarne dłonie"
Przypomniałem sobie pewną anegdotę. W studenckim akademiku, kumpel z innej uczelni zwierzył się, że podoba mu się pewna, piękna dziewczyna. Widział ją niemal codziennie w autobusie miejskim, na linii którą on również jeździł. Jednak jedna rzecz bardzo go do niej zrażała. Zwrócił uwagę na jej dłonie, które były ciągle ubrudzone czarną farbą. Czar pryskał z dnia na dzień.
- To już nawet na mydło nie stać ludzi?! - żalił się chłopak.
Po drobnym przesłuchaniu znajomego, dla nas studentów grafiki, wszystko było jasne.
-Stary! Przecież ona dojeżdża na Wydział grafiki, pewnie ma teraz zajęcia z tworzenia odbitek. Nawet nie wiesz jak ciężko domyć to cholerstwo. Farba drukarska to nie rurki z kremem!
Dobry plan = Dobra praca
Amelia wykona projekt, matrycę i odbitkę własnoręcznie, wcześniej notując tajniki wiedzy rzemieślniczej i powtarzając wszystkie kroki nauczyciela. Przed nami długa i mozolna praca, obarczona dużym ryzykiem błędu. Zaczynamy!
Dobre dzieło plastyczne, powinno spełniać nie tylko funkcje estetyczne ale również intelektualne. Rzemiosło będzie podlegać ocenie, tak samo, jak wartość i jakość osobistego przesłania. Rysunek, szkic linearny oraz projekt – „mapa szarości” pozwolą nam na sprawne przygotowanie matrycy.
Proces głównie polega na stworzeniu rytego rysunku w metalowej płycie, która to następnie będzie wytrawiona kwasem. To forma „pieczątki”- odcisku, który odbijemy na papierze. Niestety, nawet najmniejszy błąd może przepalić matrycę, która tym samym stanie się bezużyteczna i nie da się z niej niczego odbić. Wtedy, trzeba zaczynać wszystko od nowa.
Metalowa płyta jest szlifowana i polerowana „na lustro”. Następnie pokrywana jest mieszaniną wosku i innych substancji kwasoodpornych. To w niej będzie się odbywać rycie, stąd słowo rycina. Zanurzymy ją w przygotowanym wcześniej roztworze. Kwas wytrawi jedynie odsłonięte dzięki ryciu linie. Tak powstanie akwaforta, czyli linearny obraz wypalony w metalowej płycie.
Skomplikowane? ... a to dopiero początek!
Przypomnijmy sobie zapach sosnowego lasu. To co czujemy kiedy przechadzamy się po nim, to pinen – związek terpenowy, który tak intensywnie i orzeźwiająco pachnie. To właśnie z żywicy otrzymujemy kwasy żywiczne czyli kalafonię. Starsze roczniki mogą pamiętać z dzieciństwa zapach kalafonii, kiedy to w domach rodzinnych własnoręcznie lutowano i naprawiano różne przedmioty, świąteczne lampki choinkowe czy głośniki. To właśnie wydestylowanej żywicy w formie kryształu będziemy używać do pokrycia naszej metalowej matrycy.
Utarta w makutrze, na drobny pył kalafonia, jest wodo- i kwaso-odporna. Ten pyłek, nałożony z dużą starannością i odpowiednio zapieczony na metalowej płycie, utworzy efekt ziarna. Dzięki różnym gradacjom chropowatości w poszczególnych miejscach matrycy, uzyskamy przejścia tonalne szarości. Tak, wiem, brzmi to jak czarna magia, ale uwierzcie, efekt jest przepiękny.
Czas na kwas !
Industrialni druidzi
Proces trawienia matrycy. Bąbelki, które pojawiają się na wyrytej matrycy to tlenki.
AKWATINTA TO W JĘZYKU ŁACIŃSKIM BARWIENIE WODĄ
…a właściwie roztworem wodnym kwasu. Zabezpieczane kolejno od najjaśniejszych do najciemniejszych - półtony, ukażą się naszym oczom, dopiero po wymyciu matrycy. Do tego czasu, zabezpieczamy coraz to większe połacie metalowej płytki. Mierzymy czas trawienia ze stoperem i posiłkujemy się naszym projektem z ‘legendą’ szarości. Jednak z każdym kolejnym trawieniem mamy utrudnioną orientację dlatego musimy użyć wyobraźni, aby zobaczyć w niej przybliżony efekt. Blacha ciemnieje, coraz więcej werniksu pokrywa matrycę.
Polscy Kolumbowie
Nie wiem czy wiecie, ale część z tych technicznych niuansów byłaby niemożliwa lub bardzo utrudniona, bez ogromnego wkładu naszych rodaków w dziedzinę wynalazków. Dziś to nie do pomyślenia, ale niegdyś elitę kulturową stanowili wynalazcy. Pokolenie „Kolumbów”, naukowców, wizjonerów i pionierów.
Jan Czochalski, zajmujący się metaloznawstwem, stworzył niezwykle wytrzymałe stopy metali, które pozwoliły na produkcję łożysk i kół zębatych w maszynach. Oprócz tego, opracował technologię otrzymywania monokryształów krzemu do dziś wykorzystywaną w produkcji komputerów, tabletów czy telefonów, ale to już zupełnie odmienny temat i opowieść na inną okazję.
Tadeusz Sędzimir. Matryca, z której powstanie grafika, powstanie również dzięki wynalazkowi Tadeusza a dokładnie - blachy walcowanej. Kiedy ciekły metal wlewany jest w szczelinę między dwoma przeciwbieżnie obracającymi się walcami chłodzonymi wodą, zaczyna on twardnieć. Przyjmuje on kształt blachy, która stopniowo walcuje się aż do uzyskania odpowiedniej grubości.
Jego kolejnym wynalazkiem jest ocynk. Dzięki cynkowaniu blachy, metal nie koroduje. Jego wynalazek znalazł szerokie zastosowanie w przemyśle samochodowym. W 1933 roku w Kostuchnie, powstała pierwsza na świecie linia produkcyjna jego wynalazku. Co ważne, jego Zakład umożliwił produkcję blachy bez powstawania trujących oparów. Prezydent Polski, który również był wynalazcą, zwiedzając jego halę produkcyjna, stwierdził cyt. „To nie cynkownia, to sanatorium”. Dziękujemy Ci Tadeusz za Twój wkład !
Huta Pokój w Nowym Bytomiu z nowatorską walcownią Sędzimira. 1934 r. /NAC
Ignacy Mościcki na uroczystym otwarciu Huty Stalowej Woli. Zakłady Południowe, STALOWA WOLA, 1938 r. /NAC
A kiedy już jesteśmy przy owym prezydencie, warto zaznaczyć, że był on chemikiem. Ignacy Mościcki – to o nim mowa. Jest on trzecim wybitnym Polakiem, dzięki któremu Amelia stworzy własną grafikę.
WYTWARZANIE KWASU AZOTOWEGO Z POWIETRZA METODĄ MOŚCICKIEGO
Czy to nie brzmi jak magia? Dokładnie, z powietrza! Ignacy skonstruował szklany kondensator - wyjątkowo wytrzymały na wysokie napięcia. Uzyskał dzięki niemu coś niebywałego- efekt wirującego w powietrzu płomienia elektrycznego! Azot i tlen w powietrzu zaczęły się łączyć poprzez syntezę a powstałe w ten sposób tlenki azotu, Ignacy zaabsorbował z powietrza w formie płynnego kwasu azotowego. Ten geniusz był autorem ponad 40 patentów na wynalazki, a prawa do ich użytkowania oddał za darmo Narodowi polskiemu. Naukowiec w ten sposób uniezależniał polski przemysł od zagranicznych korporacji.
Chciałbym zobaczyć współczesne ‘elity’ i polityków, którzy potrafią stworzyć cokolwiek pożytecznego na własny rachunek. Zostawmy jednak marzenia na boku.
"Pamiętaj chemiku młody...[...]"
Po kwasowych kąpielach matrycy, nadchodzi kolej na sprawdzenie efektu pracy. Metal jest czyszczony i odtłuszczany. Dostrzec można wypalony obraz w blasze, kontury akwaforty oraz światłocienie akwatinty. Wygląda na to, że wszystko się udało!
Kolejnym krokiem, będzie odbijanie grafik. Spotykamy się w pracowni drukarskiej. W matrycę wcierana zostanie farba drukarska a jej nadmiar usunięty. Farba powinna zostać w zagłębieniach i rowkach płytki, którą to następnie wypolerujemy. Następnym etapem będzie już tylko odbicie jej na wysokiej klasy papierze.
Papier czerpany - istotny element sztuki grafiki. Na warsztat bierzemy Fabriano.
Najstarszy ośrodek papierniczy we Włoszech, powstał w Fabriano, gdzie już w 1270 roku rozpoczęto produkcję papieru. Tam też zastosowano po raz pierwszy tak zwane znaki wodne – filigrany. W Polsce pierwsze papiery czerpane powstają w 1496 roku pod Krakowem w Prądniku Czerwonym. Kilka lat później w innych miastach Polski: we Wrocławiu, Mogile, Lublinie, Poznaniu, Lwowie, Poznaniu, Warszawie, Gdańsku i Wilnie. Tamtejsze papiery były bardzo trwałe i odporne na światło. Powstawały dzięki rozdrobnieniu lnianych tkanin. Wymywano je następnie wodą i czerpano drucianymi sitami, stąd nazwa czerpany. Takie papiery były i są nadal bardzo elastyczne i chłonne. Dzięki temu świetnie sprawdzają się w starodawnych technikach drukarskich.
Papier czerpany z Fabriano z widocznymi filigranami.
Wracamy do naszej matrycy
Wypolerowana matryca, pokryta zostanie szlachetnym, bezdrzewnym papierem czerpanym. Odbijać będziemy za pomocą maszyny drukarskiej czyli prasy. Dokręcamy mocno gwinty maszyny i ustawiamy stół. Walec prasy dociśnie papier na matrycy a ruchomy stół będzie ślizgać się na walcu poruszanym korbą.
Nie ma lekko!
Udało się! Matryca zostawiła ślad w postaci odbitki.
Grafika gotowa! Teraz zostaje tylko suszenie, podpisanie i będzie można ją oprawić. Rycina w symboliczny sposób opowiada o uczuciach i pasjach mojej uczennicy. Amelia podjęła się nauki techniki, która jest niezwykle pracochłonna i dostępna na ogół jedynie studentom wyższych uczelni artystycznych.
Relacja na Blogu pokazuje jedynie wycinki całego procesu.
Moje uznanie budzi to, że dziś w dobie powszechnej cyfrozy i wszelkiej maści „ułatwiaczy” – rzutników, komputerów i aplikacji, Amelia wykonała zadanie, które absolutnie żadnych ułatwień nie posiada. Istnieje jedynie dłoń, oko, ołówek, papier, rylec i blacha - nic więcej. Dzięki temu praca jest autentyczna i podlega konstruktywnej ocenie. Jej praca była wykonana z wielką starannością i dbałością o detal. Zachowała się odpowiedzialnie i ostrożnie przy pracy z substancjami niebezpiecznymi.
Długą drogę przebyła ta puenta baletnicy. Od ołówka, poprzez rylec aż po wtłoczony ślad farby.
KULTYWUJĄC GRAFIKĘ WARSZTATOWĄ, ZACHOWUJEMY OD ZAPOMNIENIA GINĄCY ZAWÓD.
Grafika warsztatowa to technika ginąca a zawód grafika warsztatowego został praktycznie wyparty przez postęp cyfrowy, dlatego gratuluję chęci podjęcia się tej pięknej dziedziny twórczości. Akwaforta - akwatinta, nie jest techniką dla każdego. Jej stopień trudności wymaga charakteru, uczy nas jednak pokory i uwrażliwia na estetykę.
Matryca oraz odbita z niej grafika
Pamiętajmy ile trudu wymagało niegdyś stworzenie ilustracji metodą ręczną, szczególnie dziś w czasach kiedy wystarczy wcisnąć przycisk drukarki lub pójść do punktu ksero aby coś wydrukować.
Dłonie będzie ciężko domyć, ale to nic ! Smak satysfakcji to zrekompensuje! ツ 𝓓.𝓑.
"Żar leje się z nieba"
...czyli, jak nie zmarnować potencjału?
Kiedy piszę ten tekst, mamy czerwiec i żar leje się z nieba. Na poddaszu w pracowni rysunku, temperatury nie rozpieszczają. Wieczorami jednak, kiedy jest już chłodniej, pochylam się nad starym kałamarzykiem, który dostałem od dziadka i zanurzam stalówkę w tuszu, kreśląc miarowo kolejne linie. Właśnie kończę ostatnie autorskie ilustracje dla zespołu Praise the Sun.
KULT SOLARNY
Kiedy dobrze wytężę wzrok, w oddali widzę górę Ślęża – święte miejsce Słowian, którzy zamieszkiwali te terany przed wiekami. Nazywano ich Ślężanami, a następnie Ślązakami, od staropolskiego słowa „ślężny”, które oznaczało tyle, co dżdżysty. Nazwa wzięła się od klimatu, jaki panował na terenach, które sobie upodobali. Były to niegdyś mokradła-ziemie podmokłe, wilgotne i właśnie ślężne.
Ślęża była miejscem sakralnym i do dziś skrywa wiele tajemnic. Jedną z nich są ogromne kamienne kręgi, które opasają wzniesienie. Wały kultowe, wspinające się ku szczytowi góry, wykonane są z gabro – czarnej, niczym smoła, po rozłupaniu skały. Będąc na Ślęży czy pobliskiej Raduni, obrazy przywodzą na myśl prehistoryczne piktogramy i kamienne budowle z innych zakątków świata. Megalityczne formy, porozrzucane są po całym globie, od wysp na oceanach po skandynawskie krańce Ziemi. Często zadziwiają rozmachem i geniuszem ówczesnej inżynierii. Niektóre budowle były wycinane z twardego kamienia z niewiarygodną precyzją i posiadają takie gabaryty, że nie podniosłyby ich najnowocześniejsze dźwigi. Budowle inspirują i są owiane nutą tajemnicy. Najstarsza z nich datowana jest na 10 tys. lat p.n.e., była to świątynia kultu Syriusza – najjaśniejszej i jednej z najbliższych gwiazd południowego nieba.
MITOLOGIA I ANIMIZM
Skąd właściwie wzięły się te mity i wierzenia? Wydaje się, że głównie ze strachu i niewiedzy. Pamiętajmy, że ludy rdzenne nie zdążyły jeszcze zgłębić praw fizyki a ich życie było mocno uzależnione od kaprysów przyrody. To, co prawdopodobnie silnie wpływało na mentalność ludzi sprzed wielu tysięcy lat był animizm. Jest to pogląd, w którym nie stosuje się rozróżnienia między światem duchowym a materialnym. W takim świecie dusze należą również do roślin, kamieni, gór, rzek, oraz innych elementów środowiska naturalnego, jak choćby piorun, wiatr czy cień.
Mity i legendy uczyły pokory przed siłami natury. Cechy danych opowieści, porzekadeł czy wyobrażeń bóstw były uwarunkowane miejscem zamieszkania danych ludów. Mitologia Słowian obfituje w strachy, biesy, rusałki i strzygi, które często pod postacią pięknych kobiet tylko czekają, aby kogoś uwieść i utopić w mokradłach, zgubić w gęstym borze lub sparaliżować podczas pracy w polu. Grecy w tym samym czasie tworzyli mity, które były bardziej swawolne a bogowie urządzali sobie niekończącą się „telenowelę”, chociaż bywała również krwawa.
HELIO LATREIA – W SŁUŻBIE SOL
Helio latreia to inaczej służba bogom solarnym. Swaróg, Apollo, Mitra, Ra, Sol, bogowie rzymscy, greccy, sumeryjscy, babilońscy, słowiańscy czy nordyccy – lista jest pokaźna. Ostatnim znanym starożytnym kultem solarnym był SOL. Sol to w mitologii nordyckiej bogini słońca, dawczyni i niszczycielka życia. Z kolei rzymski Sol Invictus – słońce niezwyciężone, był kultem który łączył cechy greckiego Apollina i indoirańskiego Mitry. Bóstwa przedstawiane często były w słonecznych diademach, aureolach i złocistych rydwanach. Uosabiali światłość, prawo, sprawiedliwość i bezwzględność. W Babilonie bóstwa wyobrażano sobie z promieniami u ramion, a także z uskrzydlonymi dyskami.
PRAISE THE SUN! KLĘKAJCIE NIEDOWIARKI!
Zostawmy na ten moment historię. Spotkaliśmy się tu, na blogu, aby opowiedzieć wam o naszym ostatnim projekcie. Warszawski zespół Praise the Sun łączy w sobie potężne energetyczne uderzenie melodycznego metalu z damskim wokalem. To właśnie te kontrasty i ciekawa nazwa zespołu, zainspirowały mnie, aby stworzyć dla tej kapeli zupełnie nową szatę graficzną. Jeśli lubicie ciężką muzykę w klimatach starego Arch Enemy, In Flames czy Jinjer, to koniecznie posłuchajcie PTS. Zaczynamy!
Większość projektów zaczynam od stworzenia fundamentu, czyli pewnej narracji, opowieści. Odkurzam stare podręczniki do historii sztuki i szukam reliktów przeszłości. Szata graficzna musi być spójna, posiadać ukryty przekaz, filozofię i jednocześnie być estetyczna – piękna. Zespół składa się z czterech mężczyzn i jednej kobiety, a to już dobrze zarysowuje nam oś symetrii. Nazwa zespołu nasuwa od razu skojarzenia, o których pisałem w pierwszych akapitach. Przypominają się wieczory, kiedy to w liceum przygotowywałem się do egzaminów z historii sztuki, kopiując dziesiątki rysunków tryglifów czy metop i wykuwając na pamięć dziwne wyrazy, które do dziś pamiętam, typu „Hatszepsut”. :D
Stawiam na świętą geometrię i złotą proporcję, w końcu temat jest antyczny. Wokalistka wcieli się w rolę bogini SOL. Justynka wykona makijaż i fryzurę a ja przygotuję stylizację z charakteryzacją. Będzie to bodypainting z malowaną i „postarzaną” złotą aureolą, farbowanymi elementami biżuterii, tkanin, dodatków i mosiężnych listew. Nawet przez chwilę zabawiliśmy się w „pirotechnikę” w studio. ;) Wszystko po to, aby dodać antycznego klimatu i splendoru!
Sesja zdjęciowa w naszym studio
Sol jest panią życia i śmierci, uosobieniem potęgi słońca i sił przyrody. Na jej skinienie wszystko może obrócić się w popiół. Słowem – nie ma żartów. Obrazy będą musiały zawierać ukryte przesłanie – życie, śmierć, górę i dół, ciemność i jasność – a więc dualizm, który inspirował twórców od wieków i nadal inspiruje. Na sam koniec wszystko uwieczniamy w formie fotografii konceptualnej, która będzie przypominać ilustrację, oraz zdjęć użytkowych z całym zespołem na planie.
RYSUNEK
Kolejnym krokiem będzie przygotowanie rysunków, okładki albumu, okładki do singla, logo, oraz materiałów medialnych. Zastąpienie starych materiałów, nowymi – które głębiej potraktują temat i otworzą furtkę dla kolejnych wizji w przyszłości. Zależy mi na tym, aby pokazać, jak nie zmarnować potencjału słów i dźwięków oraz ubrać wszystko w spójny plastyczny komunikat.
Zaczynam od ilustracji oraz stworzenia schematu geometrycznego. Linie, koła, odcinki, przekątne – wszystko musi się równoważyć i dążyć do maksymalnej harmonii. Jednocześnie wrysowywane w nie bryły muszą nieść czytelny komunikat – góra/dół, ciężko/lekko. Kontrasty będą nawiązywać do kontrastów muzycznych i wyczuwalnych nastrojów. Po ołówkowym delikatnym zarysie geometrycznym przychodzi pora na żmudne kropkowanie i liniowanie rysunku tuszem i stalówką. Zależy mi na rycinowym klimacie pracy. Rysunki następnie będą skanowane i przygotowywane cyfrowo, tak do druku, jak i do wyświetlania na monitorach.
LAPIS LAZURI - GNIEW WEZUWIUSZA
Potęgi Sol mogli doświadczyć mieszkańcy starożytnych Pompejów. Na krótko przed śmiercią, zrozumieli że uśpiona czujność nie popłaca. Kiedy w 79 roku n.e. Sol wybudziła z uśpienia Wezuwiusza, rozgrzane do czerwoności chmury gazu zalały zbocza wulkanu.
Piękne i bogate niegdyś miasto, pokrył deszcz płonącego lazurytu – skały wulkanicznej, a słońce zasłonięte zostało pyłem na kilka dni. W mgnieniu oka docierały do miasta fale ciepła, a następnie piekielnego gorąca. Zdezorientowani ludzie uprażyli się w temperaturze 300 stopni Celsjusza, zastygając w paraliżu. Życie straciło dwa tysiące osób, przykryci zostali warstwą popiołu, spod którego odkryto ich dopiero po kilkunastu wiekach. Ilustracja singlowego utworu, symbolizuje ulotność i kruchość ludzkiego życia.
A oto singiel zatytułowany „Echoes od Pompeii”
Jedziemy dalej!
Wektorowe logo umożliwi wyświetlanie go i druk w dowolnym rozmiarze przy jednoczesnym zachowaniu wysokiej jakości obrazu, co z pewnością przyda się na scenie. Materiały pozwalają na edycję i przetwarzanie ilustracji pod materiały promocyjne. Słowa klucze to: promień, okrąg, znicz, płomień, misa całopalna. Wokół tych słów, zbuduję sygnet dla zespołu. Grafika użytkowa rządzi się swoimi prawami, jednak najważniejsze jest stworzenie spójnej kreacji, która pozwoli widzom na „odkrywanie tajemnicy”. W typografii zastosuję nawiązanie do tradycji i antycznego kroju pisma – rzymskiej Kapitały. Solarne elementy graficzne ubogacą w przyszłości plakaty, koszulki czy wlepki.
Plastycy często spotykają się z pytaniem, czy „w projekcie nie można by czegoś przesunąć wyżej/niżej/w prawo/w lewo?”. Odpowiedź brzmi: NIE! Kiedy stosujemy się do zasad mimetycznych, bazujemy na realizmie i dążeniu do harmonii. Pomaga nam w tym uważna obserwacja, geometria i lata praktyki w dziedzinie rysunku. Czasami drobna z pozoru ingerencja potrafi zepsuć „szkielet”, którego z pozoru „nie widać”. Jednak ten człowiek, który potrafi patrzeć świadomie, dostrzeże mankament, dokładnie tak samo, jak człowiek umuzykalniony od razu usłyszy fałsz nieczystego dźwięku. Oczywiście wrażliwości na dźwięk i obraz można się do pewnego stopnia nauczyć, ale jest to długa droga.
To taki paradoks, że w przyrodzie nie występuje idealna symetria, a jednocześnie najbardziej przyciąga uwagę to, co dąży do owej symetrii. Właśnie to podążanie i wyważenie brył, w myśl antycznych estetów, nazywamy ładem i pięknem.
Aby obraz był przyjemny wizualnie, należy szukać własnej kompozycji. Nie ma tutaj złotych rad – jednak, dążenie do wyważenia i hierarchii brył jest podstawą. Oddzielenie tematu od tła, wprowadzanie harmonii, stosowanie rytmu i waloru w plastyce, pozwolą dobrze zorganizować płaszczyznę. Uporządkowanie kompozycji nie jest niczym nowym, a korzeni można doszukiwać się właśnie w antyku, kiedy tworzono podwaliny dynamicznej symetrii oraz próbowano zrozumieć źródło piękna. Mistrzowie malarstwa i rzeźby często eksperymentowali z kompozycją. Stworzenie iluzji statyczności lub ruchu zależy w głównej mierze od zastosowanej zasady porządkowania brył. Może być to arabeska, zbieg okoliczności, ciągi łukowe czy złote podziały. Relacje krawędzi, jednoczenie elementów, tworzenie grup brył, które pozwolą w elegancki sposób ukryć toporną ciągłość linii – oto cały smak eksperymentu czy to w komponowaniu muzyki, czy plastyki.
Podoba się Wam takie odświeżenie wizerunku kapeli? Nam bardzo!
W tym miejscu chcielibyśmy życzyć zespołowi Praise the Sun samych sukcesów i zdobywania najwyższych szczytów w metalowym światku, tym bardziej że ostatnimi czasy nasz kraj wysuwa się mocno na czoło europejskiego peletonu i jest nazywany „drugą Norwegią”. Trzymamy kciuki! A was moi drodzy zapraszamy do zapoznania się z twórczością zespołu oraz ich krążkiem zatytułowanym „The Proffer Of Light”, który niebawem ujrzy ŚWIATŁO dzienne! \m|
Zapraszamy również do odwiedzenia naszych profili Facebook, gdzie już niebawem zamieścimy więcej materiałów dotyczących przygody z tym zespołem. [D.]
Zobacz więcej ↦ 'od kuchni'
↦ Studio / Atelier